23-07-2015
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Kiedy idę do sklepu, to zanim włożę coś do koszyka, dokładnie sprawdzam cenę – opowiada pani Maria, lat 81 - Zawsze wybieram to, co najpotrzebniejsze i najtańsze. Ale zanim dojdę do kasy i tak przeliczam jeszcze zawartość portmonetki, bo przecież mam jeszcze receptę do wykupienia... Panią magister w aptece zawsze najpierw pytam, ile to będzie kosztowało i po prostu rezygnuję z części lekarstw. Trudno, muszę wybierać albo jedzenie, albo lekarstwa.
Z taką rzeczywistością boryka się w Polsce wiele osób starszych. Gdy na co dzień trzeba wybierać między jedzeniem, zakupem niezbędnych lekarstw a opłaceniem , starość staje się walką o przetrwanie.
Dane GUS są bezlitosne: ok. 3,3 mln seniorów, spośród 5 mln, którzy pobierają świadczenie, otrzymuje emeryturę nieprzekraczającą 1600 zł. A świadczenie kilkuset tysięcy z nich nie przekracza 800 zł na miesiąc.
– Najtrudniej jest, gdy człowiek zostaje z tym sam, gdy nie ma bliskich, którzy byliby jego podporą, zwłaszcza emocjonalną - mówi Joanna Mielczarek, dyrektor Stowarzyszenia „mali bracia Ubogich” – Takie wsparcie staramy się zapewniać naszym podopiecznym każdego dnia. Ale w letnie miesiące chcemy dać im coś więcej: kilka godzin wytchnienia poza miastem, z dala od czterech ścian ich mieszkań, od miejskiego zgiełku, od codziennych problemów. Blisko ludzi. Dla samotnych osób starszych takie chwile są bezcenne.
– Dla nas zamkniętych w mieszkaniach i w domach, przy skromnych bardzo , taki pobyt to jest dopiero oddech na świeżym powietrzu – opowiada pani Barbara, podopieczna Stowarzyszenia.
– Nie byłoby mnie stać, bo to jednak sporo kosztuje – mówi z kolei 89-letnia pani Henryka. Ale dla niej finanse to tylko jedna z przeszkód. Od dawna słabo chodzi. Już kilka samodzielnych kroków to ogromny wysiłek. O spacerach nie ma co marzyć. A podczas jednego dnia znów jest to możliwe. – Na wózeczku mnie moja wolontariuszka wiozła – wspomina – bo sama daleko bym nie poszła, a bardzo chciałam po lesie pochodzić.
- W takich przypadkach obecność i pomoc wolontariusza jest nieoceniona. Jest ktoś, na kim można się oprzeć, kto popchnie wózek, gdy jest taka potrzeba. Dzięki temu, podczas , nasi podopieczni mogą choć na chwilę zapomnieć o swojej niepełnosprawności – mówi Joanna Jaworska, koordynator wolontariatu w Stowarzyszeniu.
Dzięki pomocy darczyńców w czerwcu i lipcu odbyły się już 3 wakacyjne wyjazdy. Wzięło w nich udział blisko 60 naszych podopiecznych – mówi Joanna Mielczarek – Wciąż jednak jeszcze wielu naszych podopiecznych czeka na taki wakacyjny oddech od dusznych mieszkań i zgiełku wielkomiejskich ulic, a przede wszystkim od swojej samotności.
Akcję wesprzeć może każdy. Szczegółowe informacje