02-06-2013
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
75-letnia mieszkanka San Clemente znalazła esej, który napisała, gdy miała 10 lat i mieszkała w Kentucky. Niezwykłego odkrycia nie dokonała jednak otwierając pudełko z pamiątkami z dzieciństwa, ale w używanej Biblii, która kupiła niedawno w Kalifornii.
- Pomyślałam, że dobrze byłoby dobrze mieć inny egzemplarz Biblii i porównać z moim - sprawdzić jak różnią się wersy - opowiada 75-letnia Marion Shurtleff.
Kobieta wstąpiła do księgarni z nowymi i używanymi książkami i zakupiła . Przerzucając jego kartki spostrzegła złożony pożółkły list. Początkowo nie rozłożyła stronicy. Po około dwóch miesiącach od zakupu przyjrzała się znalezisku i spostrzegła swoje imię - Marylou (tak nazywała się w dzieciństwie, później zmieniła na Marion).
- Poznałam moje pismo. I wrzasnęłam. Zacząłem się trząść. Płakałam. Miałam gęsią skórkę - opowiada kobieta.
Okazała się, że znalazła swój esej sprzed 65 lat, który napisała, by zdobyć odznakę harcerską.
„Bądź dobry dla zwierząt. Nie zrywaj kwiatów. Nie chodź po trawnikach ", czytamy w tekście. Pani Shurtleff powiedziala, że napisała esej w rodzinnym mieście Covington w Kentucky ponad 3 tysiące kilometrów od obecnego miejsca zamieszkania.
- Jak to się tutaj dostało? - zastanawia się autorka. - Myślę, że mam jakiś związek z osobą, która to przechowała - dodaje.
Kobieta wierzy, że tekst stanowi znak od niebios. - Być może został mi wysłany z jakiegoś powodu. Być może osoba, która go przechowała, powinna być w moim życiu - zastanawia się staruszka.
Skontaktowała się już z księgarnią. Ma nadzieję, że odnajdzie poprzedniego właściciela Biblii. Jak dotąd, nie udało jej się go poznać. Nie traci jednak nadziei.
- Chcę spotkać osobę, która miała wcześniej tę Biblię. Dlaczego zachowała esej? Dlaczego? - zstanawia się pani Marion.