15-01-2016
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Styczeń to na całym świecie zwyczajowo okres karnawału. A co po nim? Oczywiście słynny w Polsce „śledzik”, a więc ostatki. Już dziś warto pomyśleć, czym w tym roku poczęstujemy naszych gości! Bo jeśli właśnie śledzikiem, to jakim i jak przyrządzonym? Przecież wiadomo nie od dziś, że ryba rybie nierówna! W przypadku śledzia zdecydowanie warto bliżej zapoznać się z popularnymi matiasami! Choć uwaga, bo w Polsce matiasy popularne są raczej tylko z nazwy!
Dystrybutorzy ryb w naszym kraju od lat sukcesywnie wprowadzają bowiem klienta w tym zakresie w błąd. Przecież półki sklepowe pełne są produktów z „matiasem” w nazwie. Właśnie tutaj pojawia się problem... Okazuje się bowiem, że „a'la matias” (najczęściej to właśnie na nie można trafić) tak naprawdę nie mają nic wspólnego z prawdziwymi matiasami! Są to zwykłe śledzie, a słowo „matias” ma po prostu zwiększyć ich wartość w oczach i świadomości konsumentów.
Jak rozpoznać matiasa?Tak naprawdę to żadna filozofia. Matias to po prostu... młody śledź! Na tyle młody, że ma jeszcze przed sobą okres tarła. Różnica jest kolosalna. W związku z tym, że matias nie uczestniczył jeszcze w tarle, jego mięso jest zupełnie inne niż powszechnie znanego śledzia. Jest znacznie (matiasy mają w sobie aż 15-20 proc. tłuszczu) i zdecydowanie delikatniejsze. Nie mniej znaczące są też inne różnice: matiasy są zdecydowanie mniej słone od tradycyjnych (nie trzeba ich więc odsalać przed spożyciem, ale też szybciej się psują), a ponadto dojrzewają dzięki enzymom własnym, które pozostają w ich organizmach.
Świeży matias – tylko wiosną i latemOkres spożywania świeżych matiasów jest ściśle związany z czasem ich poławiania. Ten przypada zawsze na maj i czerwiec, a więc zanim śledzie rozpoczynają tarło. Najczęściej spożywa się je w Holandii, Niemczech i Norwegii, a więc w krajach, w których matiasy są łowione. W Polsce w dalszym ciągu należą raczej do rzadkości, co jest związane z brakiem tradycji łowienia śledzi