04-02-2016
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Kolejne badania potwierdzają, że warto „czekać" na starość - ludzie w wieku 65-79 lat są najszczęśliwsi.
Przesuwają się granice starości, bo dłużej i lepiej żyjemy. Późna dojrzałość, czy też „wcześniejsza " to szczęśliwy czas. Już nie ma się tylu obowiązków rodzinnych, a jeszcze zdrowie w miarę dopisuje. Osoby po sześćdziesiątce i przed osiemdziesiątką odznaczają się najlepszym samopoczuciem psychicznym, mówią brytysjcy badacze.
Do takich wniosków uczeni doszli po zebraniu danych od 300 tysięcy osób. Uczestników pytano o satysfakcję życiową, poziom odczuwanego szczęścia, etc. Na podstawie tych informacji oceniono, że osoby w wieku 65-79 lat mają się najlepiej. Po osiemdziesiątce radość życia ulega osłabieniu, a to z powodu intensyfikacji problemów zdrowotnych. W tym wieku doświadcza się też zazwyczaj kłopotów z wykonywaniem coziennych czynności i znaczne zmniejszenie mobilności.
„Późna starość" ma więc swoje wady, ale i w średnim wieku nie jest najlepiej, właściwie pod pewnymi względami - najgorzej. Badacze ustalili, że najwyższy poziom lęku czy niepokoju dotyczy ludzi w wieku 45-59 lat. Skąd taki wynik? Są to osoby należące do tzw. , czyli pokolenia, które jeszcze w pewnym stopniu opiekuje się wchodzącymi w dorosłość, a więc i zaczynającymi samodzielne życie dziećmi, a jednocześnie ma rodziców w sędziwym wieku, którym także trzeba pomóc. Do tego dochodzą obowiązki zawodowe, wszak wspomniany wiek jest tym przedemerytalnym. W efekcie więc ludzie ci są przytłoczeni nadmiarem zadań, jakie przed nimi stoją.
Tymczasem ludzie w wieku emerytalnym mają więcej czasu na własne pasje, mniej rzeczy koniecznych do zrobienia na „już", ogólnie rzecz ujmując - mogą prowadzić bardziej spokojne, swobodne życie, a to przekłada się na ich poczucie .
Wiek emerytalny stanowił ważny czynnik wyższego poziomu szczęścia także po uwzględnieniu pochodzenia etnicznego, wyznania, stanu cywilnego, statusu zatrudnienia, religii, etc.