03-07-2016
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Czasem warto zapomnieć o kurtazji i powiedzieć, co się myśli, dzięki temu osłabnie odczuwany stres.
Ci, którzy w sporach próbują utrzymać dystans i „iść na rękę" stronie przeciwnej, doświadczają więcej złości, frustracji i stresu niż większość ludzi bardziej impulsywnych i mniej tolerancyjnych. Z tego powodu, wbrew powiedzeniu „tylko spokój może nas uratować", lepiej zrezygnować dyplomacji i rozwiązywać problemy z determinacją..., radzą uczeni z Arizona State University.
Amerykańscy psychologowie obserwowali zachowanie 65 osób w sytuacjach napięć i . Spory dotyczyły rozmaitych spraw - czystości domu w przypadku współlokatorów, dysput o polityce, związków romantycznych, etc.
Badacze sklasyfikowali relacyjne postawy uczestników w siedem rodzajów strategii, w tym jedna obejmowała otwartość w rozwiązywaniu problemów, a inna agresję słowną czy grożenie. Ci, którzy stosowali niewiele tych strategii, byli uznani za mniej elastycznych niż pozostali.
Uczeni obserwowali podejmowanie taktyk bardziej pokojowych przed przystąpieniem do tych agresywnych. Odnotowywali intensywność mimiki gniewu i frustracji u uczestników, a także zbadali ich biologiczną reakcję na sytuacje napięcia, tj. zmierzyli poziom , hormonu, który jest wydzielany przez organizm w czasie .
Okazało się, że wysiłek zachowania spokoju i chłodu w ekstremalnych sytuacjach nie pozostaje bez wpływu na stan emocjonalny. U osób, które tłumiły , najwyraźniej dało się dostrzec mimikę złości i frustracji, a poziom kortyzolu był u nich najwyższy.
Jak wnioskują badacze, postawa tolerancyjna i elastyczna nie zawsze jest najwłaściwszym podejściem do sporu. Choć dobre maniery i dystans są dobrze oceniane oraz bywają bardzo przydatne, mogą skutkować wysokim poziomem odczuwanego stresu oraz gniewu, a to nie jest dobre dla zdrowia, podkreślają autorzy badań.