06-02-2012
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Pesymistyczne doniesienia dotyczące kryzysu zakłóciły spokój Polaków, od października 2011 roku niemal podwoiła się grupa ankietowanych przekonanych, że w perspektywie roku kondycja polskiej gospodarki ulegnie pogorszeniu - wynika z sondażu zrealizowanego przez CBOS. Coraz większy sceptycyzm gości też w prognozach dotyczących jakości życia rodzin – w analogicznym okresie odsetek osób spodziewających się zmian na gorsze wzrósł z 16% do 31%. Obawy te nie przystają do bieżącej sytuacji kraju – przede wszystkim do poziomu twardych wskaźników makroekonomicznych, ale także do wciąż niezłych ocen respondentów – dają raczej wyraz stale nakręcanej spirali strachu.
Wśród Polaków powszechne jest przekonanie, że kryzys ekonomiczny to problem całej Europy (79%). W zdecydowanej mniejszości są osoby uważające, iż skala zagrożenia nie jest tak duża: co jedenasty badany (9%) sądzi, że dotyczy ono tylko państw strefy euro, a czterech na stu (4%) – że w zasadzie ogranicza się do Grecji.
Choć przekonanie o rozległym zasięgu kryzysu dominuje we wszystkich grupach społeczno-demograficznych, w deklaracje badanych wpisują się pewne tendencje, pozwalające wyróżnić kategorie, w których jest ono częstsze. Ograniczanie problemu wyłącznie do państw strefy euro jest relatywnie częstsze wśród osób najmłodszych – mających 18–24 lata (14%). Z kolei opinii o szerszej, ogólnoeuropejskiej skali zagrożenia sprzyja lewicowa orientacja polityczna (90%), lepsze wykształcenie i wyższe dochody. Warto przy tym zaznaczyć, że wśród osób gorzej wykształconych i gorzej sytuowanych rzadsze przekonanie o tym, że skutki kryzysu dosięgną całej Europy, wiąże się nie tyle z percepcją mniejszego ich zasięgu, co z częstszym brakiem zdania na ten temat.
Powszechnemu poczuciu, że skala zagrożenia będzie duża, towarzyszą obawy zarówno o sytuację Polski, jak i osobistą. Zdecydowana większość respondentów (87%) boi się, że kryzys może mieć negatywne konsekwencje dla naszego kraju, niewiele mniejsza grupa (81%) wyraża obawy o sytuację swoją i rodziny.
Niepokój o przyszłość Polski jest równie częsty we wszystkich grupach społecznych. Uwarunkowania społeczno-demograficzne mają natomiast znaczenie dla poczucia osobistego zagrożenia kryzysem. Obawy w tym względzie wyraża trzy czwarte (74%) osób pozytywnie oceniających swoje warunki materialne i aż 91% z nich niezadowolonych. Osobistego zagrożenia kryzysem nieco częściej nie obawiają się respondenci uzyskujący dochody per capita powyżej 1500 zł, mający mniej niż 35 lat, mieszkający w miastach powyżej 100 tys. ludności oraz legitymujący się wyższym wykształceniem. o los kraju i własny są też rzadsze wśród ankietowanych deklarujących poparcie dla ugrupowań koalicji rządowej.
W obu tych sferach największy niepokój wyrażają zwolennicy SLD i PiS. Najwyraźniejszą dysproporcję obaw o sytuację kraju z jednej strony i własną z drugiej notujemy w gronie osób młodych, żyjących w dużych ośrodkach miejskich, dobrze sytuowanych i wykształconych, a w elektoratach partyjnych – wśród sympatyków PO i Ruchu Palikota. W grupach tych obawy o kondycję kraju relatywnie rzadziej przekładają się na o przyszłość swoją i swoich bliskich.
Prawie połowa badanych (48%) uznałaby, że kraj dosięgnął kryzys, gdyby musieli ograniczyć wydatki na żywność, bądź gdyby zakłady pracy zaczęły masowo zwalniać swoich pracowników (48%). Więcej niż dwie piąte deklaruje, że znaczącym sygnałem byłyby dla nich opóźnienia w wypłatach comiesięcznych emerytur i rent (43%). Około jednej piątej (22%) za oznakę kryzysu potraktowałoby konieczność ograniczenia zużycia energii elektrycznej. Tylko nieliczni (15%) za jedną z dwóch najbardziej znamiennych dla kryzysu sytuacji uznaliby ogłoszenie bankructwa przez bank i utratę oszczędności przez jego klientów.
Wybór najbardziej sugestywnych oznak kryzysu jest do pewnego stopnia uwarunkowany społecznie. O ile konieczność ograniczenia wydatków na żywność oraz zmniejszenia zużycia energii wybierana jest częściej przez , o tyle na zwolnienia pracowników w większym stopniu wskazują respondenci lepiej wykształceni i relatywnie młodsi. Starszych badanych – w wieku 55 lat i więcej – częściej niż młodych wystraszyłyby opóźnienia w wypłatach emerytur i rent, natomiast bankructwo banku, a więc sytuacja najbardziej oderwana od codziennych doświadczeń, wskazywana jest częściej przez osoby z miast powyżej 500 tys. ludności (24%), legitymujące się wyższym wykształceniem (23%), mające mniej niż 35 lat, bądź będące w wieku 45–54 lata (19%).