24-04-2007
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Jak podaje Dziennik Łódzki, wdowcy i starzy kawalerowie coraz chętniej pukają do bram klasztornych szukając za nimi ukojenia i wyrażając chęć spędzenia jesieni życia na sposób zakonny.
Dzuża część kandydatów to osoby po 50- tym roku życia. Duchowni wielu z nich muszą jednak odprawić, tłumaczą, że przebywanie w zakonie nie może stanowić sposobu na przeżycie sędziwych lat. Klasztorne mury wydają się dla wielu ponętne jako ochrona przed zgiełkiem współczesnego świata i doskonałe miejsce do podsumowań życiowych osiągnięć i porażek. Nieliczni jednak otrzymują możliwość zamieszkania w nich, jak mówi ksiądz Piotr Sosnowski, wykładowca w seminariach duchownych: „Salezjańskie sito nie przepuści żadnego diamentu, choćby nie bił już od niego blask pierwszej młodości.”
„Choć mówi się, że powołanie nie zna granic czasowych, zdecydowaną większość takich zaawansowanych wiekiem kandydatów odsyłamy. Nie można zostać księdzem na otarcie łez po śmierci bliskiej osoby, albo dlatego, że nie ma się innego pomysłu na życie. Taka motywacja nie wystarcza” - tłumaczy ks. Piotr Sosnowski.
Administracja kościelna notuje coraz liczniejsze zgłoszenia osób w starszym wieku, które chciałyby wstąpić w stan duchowny. Trudnym zadaniem jednak jest ocena czy kieruje nimi chęć diametralnych zmian sposobu życia, ucieczka od problemów, potrzeba duchowego rozwoju, czy prawdziwe powołanie.