Strona głównaStyl życiaZabił żonę, by ulżyć jej w cierpieniach

Zabił żonę, by ulżyć jej w cierpieniach

85-letni mężczyzna zadał swojej o dwa lata młodszej żonie śmiertelny cios brzytwą, a następnie w ten sam sposób chciał popełnić samobójstwo. Dramat rozegrał się w mokotowskim szpitalu.
Zamordowana kobieta od lat chorowała, wcześniej wielokrotnie była hospitalizowana. W pozostawionym przez siebie liście pożegnalnym zapowiadała, że mąż skróci jej cierpienia.

Natychmiast po zajściu zjawiła się pomoc, ale pacjentki nie udało się uratować, rana była zbyt głęboka. Mężczyzna przeżył, choć jego stan jest poważny.

Na łóżku szpitalnym medycy znaleźli list niedoszłego samobójcy. „Wynika z niego, że jej mąż chciał w ten sposób skrócić jej cierpienie”, wyjaśnia rzecznik warszawskiej policji Marcin Szyndler. W mieszkaniu mężczyzny i jego żony znaleziono informacje na temat tego, jak rozporządzać pozostawionymi rzez małżonków pieniędzmi oraz adres zakładu pogrzebowego. Prawdopodobnie para długo przygotowywała się do tego dramatycznego czynu.

Joanna Papiernik / Senior.pl

Zgłoś błąd lub uwagę do artykułu

Zobacz także

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Komentarze

  • 01:43:55, 02-10-2008 Gabi K.

    U nas w Polsce problem starzenia sie społeczeństwa jest traktowany marginesowo. To samo dotyczy medycyny paliatywnej. Przekaz w mediach kierowany jest do ludzi młodych, a nie rozmawia się o problemach, które niechybnie czekają wszystkich (niekoniecznie eutanazja). Ale to pytanie do polityków, których wybieramy... stąd tylko myślący ludzie na stanowiskach decyzyjnych przydali by się od zaraz.

    Eutanazja jakby na to nie patrzeć jest rodzajem samobójstwa.Jak wszystko co kontrowersyjne, ma tyle zwolenników jak i przeciwników i obie strony , choć przeciwstawne mają wiele racji.
    Niestety,problem starości i chorób letalnych chowany jest u nas pod dywan, dlatego brak informacji o środkach zaradczych i konkretnej rzetelnej pomocy.Nie mnie oceniać postępowanie męża, sądzę jednak, że są bardziej humanitarne sposoby na skrócenie cierpień.
    ... zobacz więcej
  • 14:16:28, 02-10-2008 babciela

    medycyna paliatywna-przepraszam-wcale nie jest traktowana marginesowo.Moja Mama umierala rowniez na nowotwora-nie wiedziala o tym-wiedzialam tylko ja i moje siostry.Umierala godnie,spokojnie,w swoim domu,2x dziennie przychodzila pielegniarka z osrodka paliatywnego.NIE CIERPIALA.Moja koleżanka umierala na nowotwora ,umierała w domu wsrod najblizszych-zmarla w spokojnym snie-pielegniarka z opieki paliatywnej byla u niej 2x dziennie.NIE CIERPIALA.
  • 14:47:22, 02-10-2008 ~gość: maja59

    Dobrze napisałaś Babcielu, Mama umierała w spokoju w swoim domu, mój Ojciec tez umarł w swoim domu i też przychodziła pielęgniarka dawać zastrzyki z morfiny bo opiekunką paliatywną byłam ja. Zwolniłam się nawet z pracy, nie było dosyć opiekunek i nie starczyło dla ojca, a dla ilu nie starcza, a ilu nie ma oddanej rodziny i wtedy szpital państwowy gdzie odarci z godności umierają za zasłonką, aby nie przeszkadzać innym. Zostawmy ludziom prawo do decydowaniu o swoim zyciu i nieżyciu. Kim jesteśmy żeby za drugą istotę decydować co dla niej najlepsze, kim??
    ... zobacz więcej
  • 15:21:51, 02-10-2008 tadeusz50

    Powrócę do mojej żony. Od początku wykrycia choroby u niej (rak szyjki macicy) doskonale zdawała sobie sprawę z tego co ja czeka. Po leczeniu szpitalnym dalsze leczenie było w domu. Po pierwsze nie chciała wracać do Centrum Onkologi i jak powiedziała "chcę umrzeć w domu". Leczenie polegało na podawaniu morfiny w zastrzykach. Pielęgniarka środowiskowa w kilka minut nauczyła mnie i córkę podawać zastrzyki. Było to 14 lat temu. Miało to chociaż ten pozytywny efekt, że nie trzeba było czekać na pielęgniarkę w uśmierzeniu bólu. Gdy spytałem się jak często można podawać narkotyk lekarki to odpowiedziała mi na "każde życzenie chorego". Doskonale zdaję sobie sprawę jak cierpiała bo to było widoczne.
    ... zobacz więcej
  • 16:05:04, 02-10-2008 Basia.

    kiedy ja byłam "pielęgniarką" w domu zastrzyki mogłam robić co 12 godzin. Takie dostałam polecenie od lekarza, nie muszę pisać jak wyglądało cierpienie mojego chorego, umierającego męża. Byłam rozchwiana emocjonalnie jak huśtawka, chciałam śmierci chorego żeby już nie cierpiał i jednocześnie byłam zrozpaczona i przerażona, że umiera.
  • 19:40:32, 02-10-2008 babciela

    A jakie prawem mamy decydowac o tym co jest lepsze dla nas-sami sobie życia nie dalismy-to nie mamy prawa decydowac o tym kiedy smierc.Odnosnie-cierpienia-wydaje mi sie ,że cierpimy bardziej my-najblizsi-widzac powolna smierć bliskiej osoby-Mama moja rowniez dostawala morfine na każde skrzywienie sie i nie cierpiala-ale moje cierpienie i moich siostr-psychiczne-było straszne.Zreszta jest do dzisiaj....
  • 19:42:28, 02-10-2008 babciela

    jeszcze raz powtarzam,to jest moje zdanie -nie jako lekarza-ale jako człowieka-majacego- tez- poza soba- i cierpienia najbliższych i swoje wlasne...
  • 20:02:21, 02-10-2008 Mar-Basia

    Nie lubie wracac do tego tematu. Moj mlodzy maz (35 lat) nie mial szczescia umierac w domu, ogladac kwiatow w ogrodzie, patrzec na sufit znanej mu sypialni.....umieral w szpitalu, bo nie bylo innej mozliwosci. Nie dlatego, ze nie chcelismy, dlatego, ze z lotniska karetka zawiozla go natychmiast do szpitala.
    Rodzina i przyjaciele koczowali przy nim 24/24 - nie cierpial, dostawal konskie dawki morfiny. Byl swiadomy, ze umiera, ze nie ma dla niego ratunku. Bal sie potwornie smierci i aby walczyc z tym strachem zapisywal drobnym pismem karteczki, pisal o tym co jeszcze chcialby zrobic w zyciu, wracal do przeszlosci, cos w rodzaju rachunku sumienia i rozliczenia sie samym z soba. Pisal az do momentu, kiedy nie mogl utrzymac dlugopisu. To bylo potwornym psychicznym bolem dla nas wszystkich i najgorsze, ze musielismy walczyc sami z soba aby mu dodac otuchy.
    Sama nie wiem kto wiecej cierpi: umierajacy czy rodzina? Nie potrafie na to odpowiedziec.
    ... zobacz więcej
  • 20:40:10, 02-10-2008 tadeusz50

    cytat

    _Sama nie wiem kto wiecej cierpi: umierajacy czy rodzina? Nie potrafie na to odpowiedziec.
    __________________Pytanie bardzo trudne ale spróbuję odpowiedzieć według moich doświadczeń. W przypadku z moją żoną, psychicznie cierpieliśmy wszyscy ona znosiła jeszcze dodatkowo ból fizyczny. W przypadku osób pozbawionych świadomości cierpią one ból fizyczny, rodzina męki psychiczne. Tak mnie się wydaje.
  • 09:32:57, 03-10-2008 babciela

    W przypadku utraty swiadommosci,wszystkie bodzce idace do mozgu-sa zablokowane-i to jest dobrodziejstwo utraty smiadomosci i przytomnosci.Pozdrawiam

Strony : 1 2 3 4 5 6 nastepna »

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć

  • Kosciol.pl
  • Aktywni 50+
  • Umierać po ludzku
  • Akademia Pełni Życia
  • Oferty pracy