Strona głównaStyl życiaŚmierci nie możemy zrozumieć strona 3 / 3

Śmierci nie możemy zrozumieć

strona 3 / 3

Śmierci nie możemy zrozumieć
W Polsce pokutuje nadal opinia, że "oddanie do hospicjum" (podobnie zresztą jak z "oddaniem do domu opieki") jest pewnego rodzaju porażką, albo wygodnictwem członków rodziny. Jak Pani ocenia takie stereotypy?

Czasami faktycznie może być to przejaw wygodnictwa, jednak nie zawsze tak jest. Niejednokrotnie spotkałam się z małżeństwami, którzy na starość zostali sami, ponieważ dzieci wyjechały do pracy za granicę lub do dużych miast, więc oni sami musieli zająć się sobą i w przypadku całodobowej opieki mąż czy żona po prostu nie mają fizycznie siły zająć się chorym partnerem. Są też innego rodzaju sytuacje, o których wspomniałam wyżej, na przykład choroba wymagająca specjalistycznej całodobowej opieki, której rodzina nie jest w stanie zapewnić w domu. Na pewno nie warto pochopnie oceniać rodzin, które „oddają" osobę chorą do hospicjum. Na tego rodzaju decyzję składa się zazwyczaj tak wiele czynników i każda sytuacja jest na tyle wyjątkowa, że zanim wyda się jakikolwiek sąd na ten temat, to warto przyjrzeć się bliżej sytuacji rodzinnej.

Przejdźmy do praktyki. Jak pomóc umierającemu bliskiemu radzić sobie z lękiem przed śmiercią?

To bardzo trudne pytanie, ponieważ nie ma gotowej recepty czy instrukcji, według której należałoby postępować. Jest to znowu bardzo indywidualna sprawa. Na pewno najważniejszą rzeczą jest fizyczna obecność przy osobie bliskiej, czas spędzony razem, na rozmowie lub, gdy jest ona niemożliwa, na byciu blisko. Faktycznie chorzy często podkreślają wagę fizycznej obecności i ulgę jaką ona przynosi. Bycie z bliskim, towarzyszenie mu w chorobie czy w umieraniu daje mu poczucie niebycia samemu w sytuacji całkowicie mu nieznanej. Drugą ważną sprawą jest uważne i aktywne słuchanie osoby, ponieważ tylko wówczas będzie wiadomo, czego tak naprawdę chory potrzebuje a potrzeby są bardzo różne - od załatwienia spraw rodzinnych po zrealizowanie czegoś, co zawsze chory chciał zrobić i nigdy nie miał na to czasu.

Często większy problem z umieraniem ma otoczenie niż odchodząca osoba. Zetknęłam się z sytuacjami, w których chorzy utrzymywani byli przy życiu przy pomocy uporczywej terapii tylko dlatego żeby "wspólnie przeżyć święta", "żeby doczekał urodzin", "żeby siostra zdążyła dojechać i się pożegnać". Jak Pani ocenia takie sytuacje? Czy można w ogóle znaleźć jakieś powszechne rozwiązanie takich problemów?

Staram się nie oceniać tego rodzaju sytuacji, nie znając motywów postępowania chorych czy rodziny. Dla niektórych pacjentów „ostatnie" wspólne , urodziny czy pożegnanie z siostrą mogą być bardzo istotne, więc trudno tutaj wyrokować. Na pewno należałoby unikać sytuacji, w których leczenie przestaje być leczeniem, a zaczyna być dręczeniem, niepotrzebnym obciążaniem pacjenta wymaganiami ze strony rodziny. Medycyna pełni rolę służebną - jest to po, by pomagać i leczyć a nie szkodzić i spełniać nierealne zachcianki ze szkodą dla czyjegoś zdrowia.

Z drugiej strony wiele osób myli niestosowanie uporczywej terapii z eutanazją. Na czym polega różnica?

Różnica pomiędzy uporczywą terapią a eutanazją jest zasadnicza - uporczywa terapia polega na stosowaniu niepotrzebnego leczenia wyniszczającego organizm chorego, skazując go na sztucznie przedłużaną agonię, stąd w interesie chorego jest unikanie przez lekarzy uporczywej terapii i prowadzenie efektywnego leczenia przeciwbólowego w taki sposób, aby pacjent mógł godnie umrzeć. Eutanazja zaś jest zagadnieniem bardziej złożonym ze względu na większą autonomię pacjentów wobec momentu własnej śmierci. Prosząc o eutanazję, w krajach w których taka prośba jest możliwa, pacjent może sam wybrać moment własnej śmierci w sytuacjach nieuleczalnej choroby i nie ma obowiązku czekać aż do momentu, gdy jego stan będzie wymagał podania letalnej dawki analgetyku i wprowadzenia go w stan sedacji paliatywnej. Jest to jednak jeden przykład z wielu, ponieważ istnieją różne formy eutanazji, co wymagałoby znacznie obszerniejszego wyjaśnienia. Z całą pewnością jednak opieka paliatywna nie ma za zadanie przyspieszania śmierci, więc zupełnie odżegnuje się od eutanazji w jakiejkolwiek formie.

Niedawno ukazała się książka Pani autorstwa, „Elementy filozofii opieki paliatywnej a zagadnienie śmierci". Czy filozofia może w jakiś sposób pomóc w radzeniu sobie z umieraniem?

Na to pytanie trudno odpowiedzieć w miarę obiektywnie; jednym filozofia pomaga w radzeniu sobie z życiem i ze śmiercią, innym nie. Mi osobiście filozofia pomaga zwerbalizować i ponazywać różne myśli i intuicje, które przychodzą mi do głowy.

Intuicje, które mamy, jako ludzie, nie zawsze są łatwe do zwerbalizowania. W obliczu śmierci człowiek jest bardzo zaskoczony nie tylko brakiem osoby, którą stracił, nie tylko pustką, która może być trudna do wypełnienia, ale też trudnością w zwerbalizowaniu tego, co czuje. W tym zakresie refleksje filozofów pomagają - ci, którzy pisali o śmierci, zderzyli się z nią i nauczyli się z nią żyć. W tym pomaganiu nie chodzi o „dobry przykład"; raczej o dostarczenie narzędzi do usystematyzowania myśli i uczuć nowych, obcych, dziwnych, jakie pojawiają się po śmierci osób bliskich. Moja babcia, która zmarła, kiedy właśnie kończyłam polonistykę i byłam w trakcie zbierania materiałów do pracy mgr o „Umarłej klasie" Kantora, pozostawiła w moim życiu tego rodzaju pustkę, której chyba nie będę w stanie wypełnić. Była ostoją, ale krótko po jej śmierci nie miałam nawet pojęcia, jak ważną rolę odgrywała w moim życiu. Dopiero kiedy nagle jej nie było, potem ta sytuacja przedłużała się i trwa do dzisiaj, to dopiero teraz widzę, jaką moc ma śmierć - jak wiele odbiera i nic nie daje w zamian. Człowiek jakoś musi sobie sam zbudować na tym gruzowisku życie od nowa. Nikt tego za niego nie zrobi. Dlatego wszystko to, co napisano o śmierci wartościowego, może być użyteczne. Jankélévitch szczerze pisze, że człowiek jest bezradny i że nigdy nie zdefiniuje śmierci tak, jak by sobie tego życzył. Pisze też o tym, że własne starzenie się dostrzegamy nagle, ni stąd ni zowąd - a przecież to, że umrzemy i że nie będziemy wiecznie młodzi, wiemy „od zawsze" - nie jest to żadna nowość; a jednak dla osoby, która odkrywa te prawdy o samej sobie, to jest jak „inny świat". Fakt, że można zderzyć się z myślami filozofów na ten temat, dla mnie osobiście jest pociechą i inspiracją, ponieważ mam świadomość, że, jako człowiek, którego przyszłością z pewnością jest śmierć, niewiele mogę, ale jako człowiek myślący mam przynajmniej tego świadomość i chociaż nie jestem w stanie przygotować się do własnej śmierci, to mogę zrobić, co w mojej mocy, aby nie zmarnować życia.

Rozmawiała Joanna Gacka

Dr Marta Szabat

Adiunkt w Zakładzie Filozofii i Bioetyki UJ CM, zajmuje się przede wszystkim współczesną filozofią umierania i śmierci, filozofią podmiotu, tanatologią, problemami etycznymi w opiece paliatywnej, bioetyką i estetyką. Ukończyła filozofię, filologię polską oraz studia z wiedzy o kulturze. Doktoryzowała się w 2008 roku na podstawie pracy dotyczącej filozofii Maurice’a Merleau-Ponty’ego. Stypendystka rządu francuskiego [2012, Université Paris 1 Panthéon-Sorbonne; séjour de recherche]. Prowadzi wykłady i seminaria z bioetyki, historii filozofii, komunikacji w medycynie, estetyki. Redaktor naczelna internetowego czasopisma filozoficznego .
Strony : 1 2 3
 

Joanna Gacka / Senior.pl

Zgłoś błąd lub uwagę do artykułu

Zobacz także

 

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Komentarze

  • 14:55:50, 18-04-2014 ~gość: 89.79.143.xxx

    "Fakt, że można zderzyć się z myślami filozofów na ten temat, dla mnie osobiście jest pociechą i inspiracją, ponieważ mam świadomość, że, jako człowiek, którego przyszłością z pewnością jest śmierć, niewiele mogę, ale jako człowiek myślący mam przynajmniej tego świadomość i chociaż nie jestem w stanie przygotować się do własnej śmierci, to mogę zrobić, co w mojej mocy, aby nie zmarnować życia." mądrze brzmi, ale tylko brzmi... a co to znaczy zmarnować życie? i jak w obliczu śmierci pociechą ma być świadomość "niezmarnowanego życia"? na tym właśnie rzecz polega, że kłopoty w rozumieniu czym jest śmierć prowadzą do rozważań, które wielu bierze "na serio", wszak stąd popularność religii obiecujących pośmiertną kontynuację jednostkowej egzystencji bez utraty świadomości własnej tożsamości.
    ... zobacz więcej
  • 18:02:52, 18-04-2014 toy_

    Najbardziej w tym wszystkim przeraza niejasny moment smierci w kontekscie transplantologii

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć

  • Aktywni 50+
  • Pola Nadziei
  • Internetowe Stowarzyszenie Seniorów
  • eGospodarka.pl
  • Oferty pracy