09-09-2007
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Nerwice wyrządzają krzywdę sobie i bliskim. Gdzieś przegrały swoje życie. Może to wiedzą. Może to tym gorzej dla nich. Co z tego, jak już jest za późno. Zmienić męża? Po trzydziestu latach wspólnego życia to niemożliwe. A mieszkanie – kto da kredyt, jak jedynym majątkiem jest właśnie wspólne M. Jak mąż nie bije i przynosi pieniądze, to jest dobrze. Szanować nie musi. Histerie już się niczego nie dorobią. Wkrótce emerytura czy renta, więc muszą zacisnąć pasa.
Tymczasem świadomie lub nieświadomie zarażają nienawiścią do siebie całe otoczenie. Akcja rodzi reakcję. Całodzienne ględzenie po tygodniu staje się koszmarem, który budzi ze snu. Odgłos szorowania w nocy staje się udręką. Koło się kręci. Sprzątanie to jedyna życiowa przyjemność. Przecież i tak nikt jej nie zrozumie. Siedzieć bezczynnie to grzech. Odpoczywać można na emeryturze.
Piszę to, by wskazać ważny problem. Nie wiem, jaka jest jego skala. Ale niewątpliwie należy się z nim zmierzyć. Frustratki i Nerwice potrzebują pomocy. Ich bliscy skażeni chłodem i nienawiścią, również potrzebują pomocy. Pięćdziesiątki plus wymagają uwagi. Są po menopauzie. Niektóre przechodzą ją bardzo dotkliwie. Do tego połowa życia za nimi. A życie miały niełatwe. Ciasnota z dzieckiem u rodziców, potem pierwsze mieszkanie, przerwana edukacja, wystawanie w kolejkach do świtu, gdacząca nad uchem matka czy teściowa, nieczuły mąż, niesforne dzieci, dorabianie się i ciężka praca po upadku komuny. Przed nimi niepewność. Nie marzą o spokoju, radości życia. W dzisiejszych czasach powoli znikają w prywatność, przestają być ważne i potrzebne w pracy, w domu, na ulicy. Są samotne i skazane na siebie, gdy mąż i partner nie pragnie więzi, tylko kucharki i sprzątaczki. Domestos zastępuje wyjście do teatru, spektakl rodzi się w zlewie pełnym naczyń, zaś aria płynie z pary rozgrzanego żelazka.
Piszę to jako ofiara Nerwicy, która sama jest ofiarą. Teatrzyk ofiar układa się na stos, który kiedyś spłonie.
Piszę to jako osoba, dla której krzyk i nerwy był codziennością. Zastanawiam się, dlaczego nie można usiąść przy stole z Nerwicą i zwyczajnie się pośmiać. Dlaczego nie może olać naczyń, niech sobie stoją. Dlaczego nie można nie myśleć o problemach, te i tak będą. Dlaczego Histeria nie skorzysta z terapii, kiedy stać ją na nią. Kiedy czyta pisma dla nowoczesnych kobiet, które dużo o jej problemach piszą. Dlaczego nie da sobie pomóc, tylko stawia kolejne wymagania, kolejne poprzeczki, kolejny obszar.